Romanca to hodowla doświadczona założona w 1978 roku

Nasza hodowla opiera się na przeszło 25 letnim doświadczeniu.Sunie mieszkające razem z nami są pełnoprawnymi członkami naszej rodziny.Aktualnie są to: JESSICA Romanca,LAILA Larus - yorkshire terriery,oraz INCREDIBLE ME Angielski Lord - maltańczyk. Naszym dziewczynkom całkowicie obce są pojęcia "klatki".Cały czas przebywają wśród nas -najchętniej na kanapie -często są głaskane,przytulane i całowane,jednym słowem rozpieszczane do granic możliwości...Odpłacają się za to ogromnym przywiązaniem i wielką miłością.Dbamy o ich piękny wygląd /wszystkie posiadają długi włos - do pielęgnacji którego używamy kosmetyków najwyższej jakości /,dobre samopoczucie,a nade wszystko dbamy o ich dobre zdrowie.Regularnie poddawane są szczepieniom ochronnym,badaniom profilaktycznym i analizom lekarskim,a każda najmniejsza nawet dolegliwość- natychmiast konsultowana jest z lekarzem.Opiekę weterynaryjną nad naszymi dziewczynkami sprawują doświadczeni,najlepsi w Krakowie lekarze weterynarii. Powyższym zawdzięczamy długie życie naszych Czworonożnych Przyjaciół/ok.16 lat / w dobrym zdrowiu i świetnej kondycji.Szczególną troską i opieką otaczamy pojawiające się u nas szczenięta /zgodnie z wymogami Z.K.nie częściej niż 1x w roku /.Nasze maleństwa są b.starannie socjalizowane i od pierwszych dni życia poddawane zabiegom wczesnej neurostymulacji - co doskonale wpływa na ich zdrowie i wspaniałe charaktery.Oczywiście cały czas przebywają wśród nas,co może nieco utrudnia nasze codzienne życie /należy b.uważać aby nie nadepnąć na maleństwo /,ale pozytywnie wpływa na ich rozwój i charakter: wyrastają na porażająco urokliwe,cudowne"przytulanki". Każda sunia przez cały okres ciąży przebywa pod kontrolą lekarza,poddawana jest regularnym badaniom,w tym także badaniom USG. Nasza hodowla zarejestrowana jest w Z.K.w P. oraz w FCI.



alt


Romanca to hodowla pełna miłości, przyjaźni...

Odkąd pamiętam, w naszym domu zawsze były psy .....
Początkowo były to pieski rasy mix - bardzo mądre i bardzo przez nas kochane. Potem była spanielka, która niestety przedwcześnie odeszła z powodu nieuleczalnej białaczki, a 19 lat temu pojawiło się szczenię rasy Yorkshire Terrier płci żeńskiej o imieniu GINA.
Nasza "Yoreczka" bardzo szybko zaskarbiła sobie serca wszystkich domowników i została jeszcze jednym, bardzo ważnym członkiem rodziny.
Oczywiście jak każdy szanujący się York - nasza Ginka również musiała pokazać się na wystawach - osiągając bardzo wysokie oceny... Ponieważ zapowiadała się na doskonałą sunię hodowlaną (co zostało dodatkowo stwierdzone przez przedstawicieli Zarządu Krakowskiego Oddziału Związku Kynologicznego - na odbywających się jeszcze w tym czasie przeglądach hodowlanych) postanowiliśmy znaleźć jej męża... Został nim, a zarazem ojcem jej przyszłych dzieci, bardzo urodziwy piesek AMIGO Y.T. Fangor.
Ze związku tego przyszło na świat wiele pięknych dzieci, oczywiście wszystkie wg. zasad ustalonych przez Związek Kynologiczny, doskonale odchowanych i wypielęgnowanych.

Gdy Gina skończyła 4 latka, postanowiliśmy nieco powiększyć naszą miniaturową hodowlę i pozostawić w domu jej dziecko - rozkoszną sunię, której dla uczczenia pamięci przedwcześnie utraconej spanielki - nadaliśmy imię SHEJLA. Było to bardzo trafne posunięcie, ponieważ Ginka do tego momentu miała już zawsze "psie towarzystwo", a my nie musieliśmy się martwić, że pod naszą nieobecność w domu, psina czuje się samotna. Obydwie dziewczynki bardzo się pokochały, a my wkrótce już nie wyobrażaliśmy sobie domu bez "Kasi" - bo jak każda bardzo kochana istota, nasze maleństwo miało wiele różnych imion: Shejla, Kasia, Kazek itp..Nasza nowa latorośl szybko rosła, konsekwentnie obgryzając mamę i wszystko co wpadło jej w małe, ostre ząbki...
Gdy po roku Gina z Amigiem powołali na świat kolejne dzieci, okazało się że "Kazek" obdarzony jest niezwykłym instynktem macierzyńskim: swoje młodsze rodzeństwo traktowała jak swoje własne potomstwo - nie odstępując nowo narodzonych maleństw na krok, wylizując je jak mama i nawet nadstawiając im "bezmleczny brzuszek". O potędze jej macierzyńskich uczuć najdobitniej świadczy fakt zamiany łóżka, w którym zawsze sypiała, na szczenięcy kojec, z którego bardzo niechętnie wychodziła, najczęściej wtedy, gdy swą nadopiekuńczością w stosunku do maleństw, zbytnio zdenerwowała prawdziwą mamę - Ginę.

alt

Tak więc nie mogła nie powtórzyć się historia z wystawami i po uzyskaniu statusu suczki hodowlanej, Kasia obdarzyła nas licznym potomstwem, zostając bardzo szczęśliwą, opiekuńczą "psią mamą". Oczywiście za sprawą swojego męża, przepięknego francuza NACE LITTLE PRINCE'A du Monaine de Monderlay (syna Zwycięzcy Świata z 2000 roku), któremu pozostała wierna do końca swojego okresu rozrodczego - wzorem swej równie wiernej mamy Giny. Ponieważ nasze dziewczynki rodziły wspaniałe dzieci, postanowiliśmy przedłużyć ród "Romancy" i w 2003 roku - z potomstwa Kasi i "Littla" (5 chłopców, 1 dziewczynka) pozostawiliśmy w domu jedynaczkę "JESSICĘ". Nie zawiódł nas nasz instynkt hodowlany, ponieważ były to ostatnie dzieci Kasi (Gina już od 5 lat była na zasłużonej hodowlanej emeryturze).
"JESSI" - śliczna sunia dorównująca urodą swemu słynnemu tacie, okazała się niezwykle mądrą (dorównującą w tym swej mamie i babci), pełną temperamentu, władczą Yorką.
Oczywiście też bardzo wysoko oceniana na wystawach, szybko uzyskała prawa hodowlane i wraz z wypatrzonym przez nas na jednej z wystaw ślicznym pieskiem NEW YORKIEM Lazurytem, obdarzyła nas pewnego kwietniowego dnia wspaniałym potomstwem (3 dziewczynki i 3 chłopców).
Nie planowaliśmy już powiększać naszej "3-pokoleniowej psiej rodziny". Życie jednak napisało inny scenariusz....
Jedno z naszych szczeniąt "SUZI" od początku wykazywało wyraźną niechęć i dużą rezerwę do każdego, kto odwiedzał nasz dom (w tym także do każdego potencjalnego przyszłego właściciela). Z tego też względu Zuzia została u nas najdłużej, zżywając się co raz bardziej z nami, swoją psią mamą, babcią i prababcią.
Noce spędzała już razem ze mną, na poduszce, przytulona do mojej twarzy, i kiedy znalazł się odpowiedni kandydat na właściciela, który zapragnął mieć ją dla siebie, nagle z przytuloną do mnie Zuzią stwierdziłam, że stała się już ona naszym przyjacielem.... a przecież przyjaciół się nie sprzedaje... I tak nieplanowana, ale bardzo chciana 3-miesięczna "Zuzia" w nieoczekiwany sposób przedłużyła linię "Romancy" reprezentując czwarte już w naszym domu pokolenie Yorków.
Tym razem również geny nie zawiodły.... Zuzia wyrosła na piękną, niezwykle urokliwą Zuzannę, wprawdzie malutką, ale wspaniałą sunię hodowlaną. Wzorem swej mamy, babci i prababci oddała swe serce nie byle komu - wspaniałemu francuzowi, Championowi Polski VAN-CLEEF du Domaine de Monderlay, powołując na świat z jego pomocą równie wspaniałe maleństwa. Mała Zuzia na każdym kroku okazuje nam swą wdzięczność manifestując ogromną radość, okazałym, długim ogonkiem. Skutecznie też rozbawia, wraz ze swoją mamą Jessi, czującą się wciąż jeszcze bardzo młodą 14-letnią babcię Shejlę.
Niestety od przeszło 2 lat nie ma już z nami seniorki rodu - GINY z Domu Grażki. Nie doczekawszy 16-tych urodzin, odeszła za Tęczowy Most, pozostawiając za sobą smutek i żal. Zostawiła nam jednak trzy pokolenia wspaniałych, szalenie mądrych i wiernych Yorek, które starają się zapełnić powstałą po niej pustkę, okazując nam w każdej chwili swojego życia niezmierną miłość i oddanie.

Tak było do 5 listopada 2010r.....

Powyższa data jest najbardziej czarną i tragiczną datą - nie tylko w historii naszej hodowli ale i w naszym życiu...

W dniu tym,za sprawą osoby nieuczciwej,pozbawionej serca,sumienia i przyzwoitości utraciliśmy naszą ukochaną Zuzię,a wraz z Nią trójkę pięknych maleństw.Wśród Nich była także upragniona,oczekiwana przez nas dziewczynka,która miała przedłużyć naszą unikalną linię hodowlaną - piąte już pokolenie wspaniałych,cieszących się długim życiem w dobrym zdrowiu yorków.Żadne słowa nie są w stanie opisać tej niesamowitej tragedii....I chociaż minęły już 3 lata od tego tragicznego listopadowego dnia,jego wspomnienie jest tak bolesne,że trudno o nim myśleć,mówić i pisać.Niestety,stwierdzenie "czas leczy rany" - absolutnie w tym przypadku nie działa.W naszych sercach pozostała głęboka rana,która nie zasklepi się już nigdy! W tych trudnych dla nas dniach,18 dni po tragicznym wydarzeniu w naszym domu pojawiła się urocza mała dziewczynka nosząca w sobie geny spokrewnione z genami naszej nieodżałowanej,cudownej Zuzi(ten sam ojciec).Niewątpliwie fakt ten pomógł nam przetrwać te najgorsze w naszym życiu dni.....19 miesięcy później odeszła za Tęczowy Most babcia Zuzi - nasza ukochana,blisko 16-letnia Shejla.Wtedy to w naszym domu zapanowała taka pustka i smutek,że podjęliśmy decyzję o poszerzeniu naszej miniaturowej hodowli - wybór padł na maltańczyka.2 marca 2013r spełniło się nasze marzenie - nasza rodzina powiększyła się,a jej nowym członkiem (a raczej członkinią) została śliczna śnieżnobiała dziewczynka - Mela. Obie dziewczynki wraz z naszą kochaną 11-letnią Jessi są cudowne i przekochane! Jednakże w naszej małej hodowli  nigdy już nie będzie tak jak dawniej.....tak jak wtedy gdy była razem z nami nasza radosna mała dziewczynka - ukochana,nieodżałowana Zuzia - która w dalszym ciągu powinna cieszyć się życiem i być wśród nas.....